czwartek, 5 listopada 2009

konstrukcja/dekonstrukcja

wielka szkoda, że nie mam w sobie pierwiastka wojującego. zawsze to łatwiej być wyrazistym. oczywiście łatwiej jest też przy tym dostać po gębie, ale jest w tym też jakaś satysfakcja, że broniąc, jak się zdaje, słusznej sprawy można dosłownie oddać część siebie.
powinno być to takie proste, a jednak nie jest.
obracam się zasadniczo w kilku środowiskach. z jednymi utożsamiam się ze względu na przekonania, z innymi ze względu na celowość swoich wcześniejszych wyborów, część jest natomiast tzw. zbieraniną, towarzystwem wzajemnej adoracji. część, to niewielka bardzo wyselekcjonowana grupa moich przyjaciół i osób, z których zdaniem się liczę.
trwam w tym wszystkim i staram się odnaleźć w sobie jedność - myśli, zachowań, przekonań. Jest to bardzo trudne, bo z jednej strony jestem podatna na wpływy (może nie długotrwale, ale zdarza mi się "zapalać" do pewnych spraw), z drugiej zaś nie lubię robić ludziom przykrości, że nie spełniam jakiś tam ich oczekiwań.
postanowiłam więc to zmienić. i tak jak piszę, chciałabym mieć naturę wojownika, przewodnika dla wszystkich wątpiących, mieć wewnętrzne przekonanie, że walka (rozumiana bardzo szeroko) jest właściwym sposobem załatwiania spraw i egzekwowania tego co mi się słusznie należy.
mam jednak głębokie przekonanie, że walka jest i niepotrzebna i nie przynosząca zasadniczo pożądanych rezultatów i jak każde działanie agresywne z gruntu skazana jest na niepowodzenie.
jak więc być w świecie, będąc jednocześnie Sobą? nie wiem jeszcze, ale walczyć nie będę. nie umiem, a co najważniejsze nie chce dekonstrukcji zastanej/stwarzanej (?) rzeczywistości. zwłaszcza, że rzeczywistość tę i ja tworzę, wyrosłam w niej, nadawałam jej znaczenie, wkładałam w nią niejako całą siebie i ona mnie jakoś określiła.
pozostaje mi więc jedynie kierować się własnym sumieniem, z zastrzeżeniem, że "w sumieniu wątpliwym nie działać."

4 komentarze:

  1. Czyli w końcu jak? Że tak zapytam twoimi własnymi słowami: być zimnym czy gorącym?

    Dagens

    OdpowiedzUsuń
  2. myślę, że trzeba być JAKIMŚ-na miarę własnych możliwości. maksymalnych możliwości. czy to zimne czy gorące? zależy jaki masz na myśli kontekst. zasadniczo warto być spójnym, a która to będzie skrajność...to chyba już nie jest takie istotne jeśli ta skrajność jest po prostu Twoja/ Moja/ Swoja.

    OdpowiedzUsuń
  3. Że zacytuję: "W sumieniu wątpliwym nie działać - z dopowiedzeniem: Jeśli nie ma nadrzędnego punktu odniesienia"... :)
    I zgadnij, kogo :)
    warrior

    OdpowiedzUsuń
  4. nadrzedny punkt odniesienia-owszem, tylko kto ma go ustanowic? zwierzchnosc, wladza, drugi czlowiek, a moze to cholernie rozdygotane sumienie? oczywiscie moglabym sie nie rozwodzic nad tym, bo wiem co masz na mysli, ale jednak uwazam ze ten nadrzedny punkt odniesienia nie jest taka oczywistoscia jak moznaby mniemac.

    OdpowiedzUsuń