poniedziałek, 23 listopada 2009

przewrót kopernikański.

nie, nie będę pisać o tym, że Kopernik była kobietą. chodzi o sprawę zupełnie inną i powiedziałabym zasadniczo techniczną.
otóż-D. moja siostra jedyna i najukochańsza doprowadziła do sytuacji, w której to rodzice wyrazili zgodę na to, aby ona przestała chodzić na lekcje religii. ani mnie to nie smuci, ani szczególnie nie cieszy, bo powodem nie jest jej brak wiary czy zaangażowania (bo czego jak czego, ale tego D. odmówić nie można). powodem zaś jest ksiądz katecheta. dodajmy-katecheta doskonale mi znany, z bardzo dziwną przeszłością w prowadzeniu duszpasterstwa. i naprawdę dziwi mnie, że ktoś taki nadal ma kontakt z młodzieżą i jak widać nadal niebyt ciekawie i dobrze jest w stanie prowadzić zajęcia jeśli osoba taka jak moja siostra, która nie ma awersji na sam widok księdza, ani nie kwestionuje nauczania, mało tego jest osobą żywo zainteresowaną tematyką i zaangażowaną w pracę w swojej wspólnocie rezygnuje z lekcji, bo nie jest w stanie tego znieść....co prawda jest jeszcze inny powód-mianowicie taki, że ktoś ustawił plan zajęć tak, że aby zostać na tych lekcjach trzeba swoje w szkole odczekać, co nie jest korzystne. prawdę mówiąc myślałam, że D. trochę fantazjuje na temat tych katechez i chodzi jej tylko o to, żeby być wcześniej w domu. jednak po rozmowie z nią utwierdzam się w przekonaniu, że jednak coś jest na rzeczy, bo aż tak by o to nie walczyła.
powiem tylko, że rodzice byli w szoku. mama w mniejszym, tata.... jakoś to przeboał i zrozumiał.
zastanawiam się czy nie pójść za ciosem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz